Ile można czekać?
Ryby wymiotło w grudniu i dopiero w zeszłym tygodniu zaczęły pokazywać się pierwsze raporty ryb złowionych w okolicy na coś innego niż kraby, lugi czy razory. Mnie dość odrzuca to śmierdzące tałatajstwo.
Niczym kania dżdżu a Rostowski Waszej kasy wyglądałem w końcu jakiś znaków, ze nad wodą jest po co muchy topić i woblerki i gumy o skałki obijać.
Nadchodziły newsy, coraz częściej gdzieś w +- okolicy ktoś dziabnął rybę. Już nagrzany niczym chart przed startem nerwowo gryzłem brodę, gdy news spadł nieciekawy - dzieciak ma ospę. I dupa, przedszkola nie ma, siedzimy i kisimy się razem w chacie. Kuźwa, a miało być tak pięknie...
Długi weekend przywitał dość szaloną pogodą. Mocny wiatr, fala lekko w okolicy metra i niskie pływy - niezbyt jest jak do wody podejść, 40km/h na twarz też jakby problem wyboru metody rozwiązuje i tradycyjnie, walkowerem, wygrywa książka i złoty trunek.
Wczoraj jednak już nie mogłem i wybrałem się w jedno z obadanych zimą miejsc. Na niskiej wodzie przypomina..., no warto by temu miejscu poświęcić osobny wpis, bo jest to kosmos zupełny, wygląda raczej jak jakaś inna planeta.
W każdym razie - wczorajsze kilka h młócenia plaży zaowocowało tylko "cieniem" dostrzeżonym kątem oka, gdy odprowadzał przynętę. Ale szare skały, szare dno i falująca woda - sam nie jestem pewien na ile to była ryba a na ile autosugestia i desperacka nadzieja, ze w wodzie pojawiło się z powrotem życie. Później jeszcze fląderka spod nóg i tyle by było.
Dzisiaj wypadła trasa na lotnisko i w efekcie na plażę przyjechałem ponad godzinę spóźniony, od razu na wysoką wodę. Szybkie wskoczenie w ciuchy i już lecę z wdziękiem 100kilowej kozicy po skałkach na złamanie karku. Droga stroma, dość niebezpieczna, przynajmniej dla kogoś kto ledwo łazi. Pierwsze obiecujące miejsce, rzut w fale, jeszcze nie ułagodzone po 2 dniach sztormu i... cholera, zielska jak w zupie, wobler wyciągam cały zapeklowany w jakieś morszczyny. Oj, będzie trudno. Drugi rzut, w stronę skalistego cypelka nad którym przewalają się fale. Kręcę korbą, pierwsze podciągnięcie, drugie, przynęta pekluje się w zielsko i w tym samym momencie dość mocny strzał. Ryba od razu odchodzi od skałek, usiłując uciekać na otwartą wodę. Zły pomysł dzisiaj, spore fale chyba utrudniają jej tą akcję. Jeszcze przy samym brzegu usiłuje odjechać wykorzystując impet cofającej się z płycizny fali, ale przygotowałem się na to i poluzował hamulec, co szczególnie w starym shimaniaku jest sprytnie rozwiązane, bardzo podoba się mi ten bajer.
Kolejna nadchodząca fala i podnoszę rybę pod powierzchnię, ryba dostaje falę i wyjeżdża mi prawie pod same nogi, cofająca się woda zostawia ją, z nieszczęśliwym spojrzeniem na mokrym piachu.
Ech, ładna jest. 6mcy dreptałem za nią, więc cieszy naprawdę wyjątkowo, jak pierwszy bass z jesieni. Waga skrzypi wskazując 5lbsów. Noo, jest to możliwe, choć ryba dość smukła.
Kilka foto i szybko odstawiam ją do wody. Ale że zdjęcia w skalnej dziurze z wodą i walka krótka, to chyba nawet zadyszki nie złapała.
Pierwsza fala i wystrzeliwuje mi z rąk, nim piana umożliwi dostrzeżenie czegokolwiek w wodzie - już jej nie ma.
- Friko, tpe, Tomek.M i 1 inna osoba lubią to
No to otworzyłeś sezon, gratuluję. I jakimś normalnym sprzętem wiedzę, a nie żadną muchą. Nie byłbym sobą gdybym nie zapytał z ciekawości co to za kijek na zdjeciu?